Według Davida Hughesa, ewolucjonisty z Uniwersytetu Stanowego w Pensylwanii (USA), religia skłania ludzi do zachowań sprzecznych z instynktem samozachowawczym. Jego nieco kontrowersyjny referat, wygłoszony na 13. kongresie naukowym organizowanym przez European Society for Evolutionary Biology, dotyczył związku między rozwojem religii a rozprzestrzenianiem się groźnych epidemii.
Hughes współpracował z demografką Jenny Trinitapoli i historykiem Philipem Jenkinsem. Argumentuje, że największe religie świata pojawiły się w społeczeństwach mniej więcej w tym samym czasie co choroby zakaźne – w VIII, VII wieku p.n.e. Zaczęły rozwijać się miasta, a wraz z nimi złe warunki higieniczne. Epidemie odry, ospy czy polio były w tamtych czasach tak rozległe, że mogły zabić 2/3 populacji. Wiara człowieka w istoty nadprzyrodzone kształtowała nie tylko jego podejście do śmierci czy cierpienia, ale także sam proces rozprzestrzeniania się chorób: ktoś, kto decydował się na pomoc choremu, który nie należał nawet do jego rodziny, ryzykował zarażeniem, a w etapie końcowym – śmiercią, co z biologicznego punktu widzenia jest zachowaniem niewytłumaczalnym i pozbawionym sensu. A decyzja dotycząca niesienia pomocy zakażonym bądź ratowania własnej skóry zależała od rodzaju wyznawanej religii.
Chorych odwiedzać
Chrześcijaństwo wyróżnia się najbardziej spośród głównych światowych wyznań, które przyczyniały się do rozwoju epidemii. Jezus Chrystus był w końcu między innymi uzdrowicielem-cudotwórcą, który wskrzeszał zmarłych i odwiedzał trędowatych. Jego uczniowie głosili zasadę, według której pomoc choremu to pewna droga do raju. Ryzyko śmierci, poświęcenie samego siebie dodatkowo zwiększało szanse na miejsce w niebie, było więc zjawiskiem popieranym i pożądanym.
Inne religie nie głosiły aż tak dalece posuniętego altruizmu: islam kwestionował istnienie chorób zakaźnych w ogóle, pomimo przeprowadzanych już wtedy przez arabskich uczonych badań na ten temat. Muzułmanie nie wierzyli w przenoszenie się zarazków i bakterii z jednej osoby na drugą, dlatego też uważali, że unikanie zarażonych mija się z celem. Jednocześnie niesienie jakiejkolwiek pomocy dotyczyło – zgodnie z Koranem – jedynie własnej rodziny.
Według doktryny żydowskiej natomiast śmierć i cierpienie zsyłał na człowieka Bóg i tylko Bóg mógł człowieka uzdrowić. Dlatego też Żydzi poświęcali mniej czasu i energii na leczenie chorych, nie starali się ich także za wszelką cenę unikać.
Czyni cuda?
Sposób, w jaki religia kształtuje poglądy i zaburza racjonalny odbiór świata opisał Richard Dawkins w filmie dokumentalnym Źródło wszelkiego zła. Zwraca w nim między innymi uwagę na zachowanie pielgrzymów odwiedzających Lourdes. Źródło „Naszej Pani” ma rzekomo właściwości uzdrawiające. Co roku sanktuarium odwiedza około trzech milionów turystów, tysiące zanurzają się dzień w dzień w wodzie, która ma pomóc im zwalczyć dolegliwości, a nawet śmiertelne choroby. A jednak żaden z nich nie zastanawia się nad bakteriologicznym zagrożeniem źródełka, które chętnie gości wszystkich cierpiących, także tych, od których łatwo się czymś zarazić.
W badania Hughesa zaangażował się Michael Blume, religioznawca z Uniwersytetu Friedricha Schillera w Jenie. Podkreśla, że pojawienie się epidemii, nazywanych często „plagami”, niewytłumaczalnych dla człowieka charakteryzującego się naiwną, uzależnioną od mitomanii mentalnością, sprawiało, że chętniej formowano społeczności, grupy, w których łatwiej było przetrwać i wzajemnie się wspierać. Współpraca między ocalałymi zacieśniała się wraz z pogarszającą się wokół sytuacją, a widmo śmierci skutecznie kierowało przerażonych ku potężnej sile wyższej, ku opiekunowi, który obiecywał drugie, inne, lepsze życie. Szukając pocieszenia w świecie niematerialnym, niezrozumiałym, ale dzięki temu obiecującym, znajdowali w miarę satysfakcjonujące wytłumaczenie czegoś tak dziwnego, bezkompromisowego i wzbudzającego lęk, jak śmiertelna choroba.
Jak trwoga, to…
Naukowcy skonfrontowali swoją teorię z obecną sytuacją w Malawi (Afryka) – Jenny Trinitapoli przeprowadziła ankietę w 1000 różnych wioskach, przesłuchując ponad 3000 ludzi, pytając o religię i AIDS, na które cierpi co 14 Malawijczyk. AIDS jest główną przyczyną śmierci dorosłych w tym kraju. Niektóre z badanych obszarów były zdominowane przez chrześcijaństwo, inne przez islam, jeszcze inne zamieszkiwane były przez społeczności mieszane. Badania wykazały, że około 30% chrześcijan regularnie odwiedzało chorych. Spośród muzułmanów jedynie 7% niosło zarażonym pomoc. Ankieta ujawniła także, że perspektywa uzyskania jakiejkolwiek formy wsparcia skłaniała wielu do wstąpienia w mury kościoła, zmiany wyznania, przeprowadzki do innej wioski. W ciągu ostatnich 5 lat około 400 respondentów zmieniło swój tryb życia z tego właśnie powodu.
Stephen C. Stearns, biolog z Uniwersytetu Yale, nazywa rezultaty badań Hughesa „śmiałą hipotezą” i uważa, że religie mogły zostać ukształtowane przez zgoła inne czynniki, nieco bardziej zróżnicowane. W tamtym okresie rozwijały się klasy wyższe, a ich przedstawiciele mieli sporo czasu na refleksje dotyczące spraw wiary, co tłumaczyłoby nagły rozwój religii. Mimo to Stearns uważa przeprowadzone badania i wyrażone przez zespół Hughesa poglądy za przydatny i pozytywny wkład we współczesną naukę.
Źródło: Supermózg, Gazeta.pl
Jeśli chcesz podyskutować z naukowcem, autorem referatu, napisz do niego > maila
Skomentuj
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.