Nie każdy o tym wie, że Polska jest czwartym państwem na świecie, którego obywatel został wysłany w kosmos (a miała być nawet trzecim, po ZSRR i USA!) oraz o tym, że na pokładzie rakiety… nie było komputerów.
– Panie generale, jako warszawski nastolatek, w ciepły czerwcowy wieczór 1978 r. pędziłem rozemocjonowany do centrum po dodatek nadzwyczajny „Pierwszy Polak w kosmosie”. Pierwszy, jak do tej pory jedyny i – coś mi się wydaje, że tak już niestety długo pozostanie. Wrażenie było – nomen omen – kosmiczne. My tutaj, a Pan prawie 400 kilometrów nad nami. Patrzył Pan na Ziemię z kosmosu. Jak dziś wspomina Pan tę przygodę?
- Z rozrzewnieniem, ale i satysfakcją. Uczestniczyłem w czymś wyjątkowym. W wielkim jak na owe czasy przedsięwzięciu naukowym i technicznym. Na załodze statku spoczywała ogromna odpowiedzialność, bo przecież nie było wtedy jeszcze komputerów pokładowych…
– Rakieta bez komputera?!
- Dlaczego to pana tak dziwi? Elektronika była na etapie lamp elektronowych, mikroprocesory wysokiej wydajności były pieśnią przyszłości. Coś, co z dzisiejszej perspektywy wydaje się niemożliwe, wtedy było codziennością. Teraz mikroprocesory są nawet w zegarkach, ale 36 lat temu obliczenia matematyczne wykonywaliśmy na prostych kalkulatorach i w pamięci. Wszystkie manewry w kosmosie wykonywaliśmy sterując ręcznie. Zdani byliśmy na własną wiedzę, pamięć i umiejętności.
– Ryzyko ekspedycji było więc kolosalne.
- Ale to nie zmieniło się do dziś. Proszę sobie przypomnieć, co stało się z naszpikowanym elektroniką amerykańskim promem kosmicznym Columbia w roku 2003 1. Dodam, że pierwsze komputery pokładowe zaczęto instalować na rosyjskich statkach kosmicznych kilka lat po moim locie. Ale przez to załogę statków musiano powiększyć o jedną osobę, której zadaniem była… właśnie obsługa komputera. Dlatego właśnie z taką satysfakcją wspominam moją misję na statku Sojuz-30, dowodzonym przez Piotra Klimuka. Choć byłem 89. Ziemianinem w kosmosie [a Polska została 4. narodem w historii, którego przedstawiciel poleciał w kosmos – red.], to były absolutnie pionierskie przedsięwzięcia.
– Ludzie marzą o podróży dookoła świata, zdobyciu Mount Everestu, locie w kosmos… Pan jest więc jedną z niewielu osób, których życiowe marzenie się spełniło.
- Tak, tego unikalnego przeżycia doświadczyło zaledwie niewielu ponad czterystu ludzi [obecnie jest to ok. 550 astronautów i kosmonautów z 39 państw, w zależności od zastosowanych kryteriów – red.]. Gdy byłem dzieckiem, marzyłem, żeby ujrzeć świat z okna samolotu. Gdy szkoliłem się na pilota wojskowego, marzyłem o lataniu najszybszymi samolotami świata. Gdy byłem już pilotem myśliwskim, latałem z szalonymi prędkościami przewyższającymi dwukrotnie prędkość dźwięku i na wysokościach ponad 21 kilometrów. To było spełnienie marzeń, bo wyżej było tylko czarne niebo i migające gwiazdy.
– Co Pan poczuł, gdy dowiedział się o swojej życiowej szansie?
- Niedowierzanie, obawę… Ale to nie było tak, że nieoczekiwanie ktoś do mnie zadzwonił i oznajmił: jesteś dobry, lecisz w kosmos. Proces rekrutacji, badań, testów i szkoleń był bardzo długi, skomplikowany i wyczerpujący. Dość długo nie wiedzieliśmy, do jakiej misji nas przygotowują. Cały czas sądziłem, że będę miał okazję testować jakiś niewiarygodnie szybki i nowoczesny samolot. Byłem przecież doświadczonym pilotem.
– Mówi Pan: my. Miał Pan kontrkandydatów?
- To było współzawodnictwo najlepszych, które miało wyłonić tego „naj”. Ale po kolei. W 1976 roku dowodziłem pułkiem lotniczym we Wrocławiu. Poproszono mnie wówczas o wskazanie najlepszych pilotów, gotowych poddać się przeszkoleniu na sprzęt, który lata bardzo wysoko, bardzo szybko i bardzo daleko.
Poczułem się zawiedziony: jak to, dlaczego nie pytają o mnie? Latałem przecież na MIG-ach 21. W powietrzu czułem się w swoim żywiole. Ale rozczarowanie było krótkie, bo po 2–3 tygodniach zapytano także mnie, czy chciałbym spróbować. No i się zaczęło. Wraz z innymi pilotami przeszedłem 3‑miesięczną katorgę w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej. Badano nas dzień i noc, różnymi często eksperymentalnymi metodami. Po 3 miesiącach z dużej grupy pozostało kilkunastu pilotów. Wtedy wysłano nas na zgrupowanie w Mrągowie i tam zafundowano następny odcinek katorgi, ale według zasady: po każdym etapie najsłabszy odpada. Choć miałem 36 lat, okazałem się lepszy od młodszych kolegów. W końcu był turnus w Zakopanem. Po jego zakończeniu dowiedziałem się, że zostałem sklasyfikowany na drugim miejscu, ale pod względem badań psychologicznych na pierwszym. To samo potwierdziły badania w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą. No i wybrali mnie. A już na sam koniec powiedzieli, że tu nie chodzi o samoloty, ale o kosmos. Poczułem, jakby mi wylano kubeł zimnej wody na głowę.
– Kubeł zimnej wody? Jakieś rozczarowanie?!
- Nie, skądże. Przede wszystkim zdumienie i niedowierzanie. Przecież byłem tylko pilotem, jednym z wielu. Ale w odpowiedzi usłyszałem, że szukali kogoś takiego jak ja. Wiele osób pyta mnie dziś, dlaczego to właśnie ja poleciałem w kosmos, dopatrują się jakichś ukrytych prawd. Wybrano mnie, bo po prostu najlepiej przeszedłem przez wszystkie testy.
– A dlaczego Rosjanie wybrali do lotu Polaka?
- Nie wybrali, a zaproponowali wspólny lot. Przede mną w kosmos poleciał Czechosłowak. Mówiono potem, że to Husak załatwił ten lot u Breżniewa, bo należało im się to za 1968 rok 2. Ja poleciałem jako drugi zagraniczny kosmonauta na rosyjskim statku. Po mnie byli inni z krajów tzw. ludowej demokracji, Wkrótce na „Sojuzach” z tego samego kosmodromu Bajkonur startowali kosmonauci z Japonii, Anglii, Niemiec, Austrii, USA…
Lista pierwszych astronautów według Państw
Lp | Państwo | Astronauta* | Data startu | |
---|---|---|---|---|
1. | ZSRR | ![]() | Jurij Gagarin | 12 kwietnia 1961 |
2. | USA | ![]() | Alan Shepard** | 5 maja 1961 |
3. | Czechosłowacja | ![]() | Vladimír Remek*** | 2 marca 1978 |
4. | Polska | ![]() | Mirosław Hermaszewski | 27 czerwca 1978 |
5. | NRD | ![]() | Sigmund Jähn | 26 sierpnia 1978 |
6. | Bułgaria | ![]() | Georgi Iwanow | 10 kwietnia 1979 |
7. | Węgry | ![]() | Bertalan Farkas | 26 maja 1980 |
8. | Wietnam | ![]() | Phạm Tuân | 23 lipca 1980 |
9. | Kuba | ![]() | Arnaldo Tamayo Méndez | 18 września 1980 |
10. | Mongolia | ![]() | Dżügderdemidijn Gürragczaa | 22 marca 1981 |
11. | Rumunia | ![]() | Dumitru Prunariu | 14 maja 1981 |
12. | Francja | ![]() | Jean-Loup Chrétien | 24 czerwca 1982 |
13. | RFN | ![]() | Ulf Merbold | 28 listopada 1983 |
14. | Indie | ![]() | Rakesh Sharma | 3 kwietnia 1984 |
15. | Kanada | ![]() | Marc Garneau | 5 października 1984 |
16. | Arabia Saudyjska | ![]() | Sultan Al-Saud | 17 czerwca 1985 |
17. | Holandia | ![]() | Wubbo Ockels | 30 października 1985 |
18. | Meksyk | ![]() | Rodolfo Neri Vela | 26 listopada 1985 |
19. | Syria | ![]() | Mohammed Faris | 22 lipca 1987 |
20. | Afganistan | ![]() | Abdul Ahad Mohmand | 29 sierpnia 1988 |
21. | Japonia | ![]() | Toyohiro Akiyama | 2 grudnia 1990 |
22. | Wielka Brytania | ![]() | Helen Sharman | 18 maja 1991 |
23. | Austria | ![]() | Franz Viehböck | 2 października 1991 |
24. | Rosja**** | ![]() | A. Kaleri i A. Wiktorienko***** | 17 marca 1992 |
25. | Belgia | ![]() | Dirk Frimout | 24 marca 1992 |
26. | Włochy | ![]() | Franco Malerba | 31 lipca 1992 |
27. | Szwajcaria | ![]() | Claude Nicollier | 31 lipca 1992 |
28. | Kazachstan | ![]() | Tałgat Musabajew | 1 lipca 1994 |
29. | Ukraina | ![]() | Łeonid Kadeniuk | 19 listopada 1997 |
30. | Hiszpania | ![]() | Pedro Duque | 29 października 1998 |
31. | Słowacja | ![]() | Ivan Bella | 20 lutego 1999 |
32. | RPA | ![]() | Mark Shuttleworth | 25 kwietnia 2002 |
33. | Izrael | ![]() | Ilan Ramon | 16 stycznia 2003 |
34. | Chiny | ![]() | Yang Liwei | 15 października 2003 |
35. | Brazylia | ![]() | Marcos Pontes | 30 marca 2006 |
36. | Iran | ![]() | Anousheh Ansari | 18 września 2006 |
37. | Szwecja | ![]() | Christer Fuglesang | 10 grudnia 2006 |
38. | Malezja | ![]() | Sheikh Muszaphar Shukor | 10 października 2007 |
39. | Korea Południowa | ![]() | Yi So-yeon | 8 kwietnia 2008 |
40. | Ciąg dalszy nastąpi… |
– Lot obliczony był na efekt propagandowy…?
- Na początku tak było. Teraz dominuje komercja. Dla mnie natomiast była to wielka przygoda i udział w unikalnym przedsięwzięciu naukowym. Na orbicie przeprowadziłem wiele eksperymentów. Medal, który otrzymałem od Polskiej Akademii Nauk za wybitne zasługi dla polskiej nauki cenię sobie najbardziej ze wszystkich wyróżnień.
– Czy to prawda, że przed startem na wszelki wypadek spisał Pan swój testament?
- Testament nie, ale napisałem do listy do najbliższych, takie które pisze się przed daleką podróżą. Napisałem do syna, żeby opiekował się mamą, do córeczki by była szczęśliwą dziewczynką. Żonę prosiłem o wytrwałość, a mamę zapewniałem, że misja skończy się bezpiecznie. Ale strachu nie czułem. Znacznie więcej obaw miałem pod koniec misji w kosmosie, przed powrotem na Ziemię.
– Strach, że lądownik spali się w atmosferze?
- Kiedy wsiadłem do lądownika i odłączaliśmy się od stacji orbitalnej, spojrzałem na Ziemię i pomyślałem: jak do tego domu jest daleko! Żeby wrócić, trzeba będzie chyba zamienić się w meteoryt. A meteor może przecież spłonąć w atmosferze. Ale myślałem też: gdyby teraz coś złego miało się wydarzyć, to byłaby to wielka niesprawiedliwość. Wierzyłem, że wrócę pomyślnie. Ale do dziś na samo wspomnienie czuję mrożenie na plecach.
Jak to jest – być astronautą? Start. Człowiek o masie 75 kilogramów nagle waży trzykrotnie więcej. Odpływając w kierunku przeciwnym do wektora ruchu, krew jest wtłaczana w peryferyjne obszary ciała. Serce zaczyna bić szybciej – tak, jak podczas sprintu – aby uzupełnić niedobór tlenu w najważniejszych narządach. Orbita. Prawie trzy czwarte doskonale przeszkolonych ludzi podczas swojego pierwszego lotu w kosmos natychmiast odczuwa mdłości, ponieważ napływające z różnych narządów zmysłów informacje nagle przestają do siebie pasować. Weźmy równowagę. Na Ziemi przemieszczanie się endolimfy w uchu wewnętrznym zależy od tego, gdzie znajduje się środek planety – w przestrzeni kosmicznej ta ciecz wiruje bez celu przy każdym ruchu głowy.
- Pojęcia takie jak „góra”, „dół”, „pion” i „poziom” nagle przestają istnieć. Od pierwszej minuty masz wrażenie, że się przewracasz – mówi Mirosław Hermaszewski.
Przypomina to objawy choroby morskiej: mózg zakłada, że przyczyną dezorientacji jest zatrucie pokarmowe i wydaje polecenie jak najszybszego opróżnienia żołądka. Trwa to do chwili, gdy po kilku dniach organizm wyłączy wszystkie na pozór „zepsute” receptory – i zatrzyma pędzącą w głowie karuzelę. Również serce zachowuje się tak, jakby w dalszym ciągu było na Ziemi, i walczy z nieobecną grawitacją, uparcie pompując krew do głowy. Konsekwencje? Nabrzmienie twarzy i szyi. Aby zapobiec napadom duszności, skafandry kosmiczne dobiera się więc o pół rozmiaru za duże. Siła ciążenia przestaje oddziaływać także na płyny ustrojowe. Zatoki przynosowe przez cały czas są zatkane, jak przy przeziębieniu. Ponadto każda komórka musi radzić sobie z dziesięć razy większą niż na Ziemi dawką rakotwórczego promieniowania kosmicznego. Bez grawitacji człowiek wysycha – astronauci tracą w sumie około 20% płynów ustrojowych. Przed powrotem na Ziemię wypijają kilka litrów wody z solami mineralnymi, aby nie doszło do zapaści organizmu z powodu braku ciśnienia w jego wnętrzu. ► Źródło: Interia Menway
– Czym dla Pana są loty człowieka w kosmos?
- Niewiele ponad 100 lat temu bracia Wright wzbili się nieporadnie w powietrze. Dziś transport lotniczy to taka sama gałąź transportu jak kolej czy samochody, tyle, że szybsza. A my zaczynamy sięgać coraz dalej. Ludzkość nie cofnie się z tej drogi. Niezależnie od tragedii, wkładu pracy, kosztów. Każdy lot kosmiczny przynosi nowe odkrycia. Takie jak na przykład ten dyktafon, na który nagrywamy rozmowę, jak telefon komórkowy, nawigacja satelitarna. Dla ludzkości wielkim wydarzeniem byt pierwszy lot człowieka – Jurija Gagarina w kosmos, pierwszy krok Neila Armstronga na Księżycu. Wkrótce wielkim wydarzeniem będzie misja na Marsa. A załogę statku stanowić będą nie Amerykanie, czy Rosjanie, ale Ziemianie. I celem nie jest Mars sam w sobie, ale rozwój ludzkości. Zapewnić to może wspólny wysiłek wielu krajów. Chęć poznania każe człowiekowi cały czas iść dalej, nawet dalej niż marzenia.
Specjalnie dla POLTIMES
Rozmawiał: Andrzej Chołuj
Generał Mirosław Hermaszewski, ur. 15 września 1941 roku w Lipnikach (dziś: Ukraina) – generał brygady Wojska Polskiego, kosmonauta – pierwszy i jedyny w dotychczasowej historii Polak, który znalazł się w kosmosie. Od godziny 17:27 27 czerwca do 16:31 5 lipca 1978 r. wraz z Piotrem Klimukiem odbył lot na statku Sojuz 30. 28 czerwca 1978 roku o godzinie 19:08 przeprowadzono cumowanie z zespołem orbitalnym „Salut 6” – Sojuz 29. Po wykonaniu programu badawczego, 5 lipca w stepach Kazachstanu nastąpiło lądowanie. Podczas 8‑dniowej misji dokonano 126 okrążeń Ziemi i ustanowiono kilka rekordów Polski zatwierdzonych przez FAI; m.in.: wysokość – 363 km, prędkość lotu – 28 tys. km/h, czas trwania lotu – 190 godzin 3 minuty 4 sekundy, przebyty dystans – 5 273 257 km.
Własna strona domowa naszego (jedynego) Kosmonauty: Hermaszewski.com
na której możesz coś na pamiątkę kupić, albo zadać osobiste pytanie via e‑mail: PYTANIE
Skomentuj
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.