Prezentujemy jeden z naszych wywiadów z Lechem Wałęsą, który przeprowadziliśmy 7 kwietnia 2004 roku, czyli tuż przed przystąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej. Na tle dzisiejszej Polski, może być ciekawe przypomnienie sobie i porównanie jak ewoluują poglądy byłego prezydenta III RP i przewodniczącego NSZZ „Solidarność” (1981–90).
Czy globalizmu trzeba się bać?
Takie samo pytanie zadają mi Amerykanie, kiedy goszczą mnie w swoim kraju. Odpowiem panu tak samo jak im – a czego tu się bać? Ja będę propagował napływ cudzoziemców do naszego kraju, będę ich tu wręcz zapraszał! Tyle, że takie działanie wymaga uprzednio odpowiedniego przygotowania. I tak – człowiek, który będzie chciał u nas mieszkać musi najpierw w nas zainwestować. Dopiero wtedy stworzymy mu możliwość życia i pracy tutaj.
Czy ta koncepcja będzie dla Polski bezpieczna?
W dzisiejszych czasach dwie frakcje lansują dwa typy zasad rozwoju. Jedna z nich głosi, że najważniejszy jest wolny rynek, wolność ekonomiczna, że ludzie powinni radzić sobie bez żadnych dotacji, opieki ze strony państwa, gwarancji. Druga, że najważniejszy jest człowiek. Że trzeba o niego dbać, chronić, edukować oraz leczyć. Pomagać i prowadzić. Wszystko opierać na wartościach ideowych i to z nich powinno się wyprowadzać zasady polityki i ekonomii. Życie według tej zasady jest trudne, ale nie niemożliwe. Tym trzeba się kierować.
Czy Pan Prezydent nie ma wrażenia, że kapitalizm na skutek globalizacji stał się jeszcze bardziej pazerny?
Tak. Dlatego nie wytrzyma próby czasu. Trzeba jak najszybciej i najbardziej efektywnie zwiększyć ilość właścicieli. Ponieważ tylko właściciel, nie najęty pracownik, jest w stanie z pełnym zaangażowaniem i skutecznie dbać o interesy każdej firmy. Potrzebny jest proces, który spowoduje realne uwłaszczenie, tak, żebyśmy poczuli, że to wszystko jest nasze. Że jesteśmy za to osobiście odpowiedzialni.
A jak taki system zadziała w biednych krajach?
Ich nędza spowodowana jest właśnie błędami minionej epoki, takimi jak choćby kolonializm. Zmiana systemu spowoduje poprawę ich sytuacji i nie będzie powodu do obaw. Zasadą jest zapewnienie każdemu pracy. Praca powinna być filozofią naszej epoki. To da nam powodzenie finansowe oraz zlikwiduje konflikty. Te miejsca pracy istnieją, trzeba je tylko uwolnić, zaktywizować.

Wałęsa podczas strajków sierpniowych 1980 r.
Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej. Na czym powinien polegać nasz nowy patriotyzm?
Istnieje schemat – Polak-patriota to żołnierz walczący z wrogiem. Również ten sposób myślenia trzeba przełamać, unowocześnić. Dziś patriota to ten, kto dba o to, żeby jego kraj się rozwijał. Pora więc przenieść pojęcie patriotyzmu na poziom może nie globalny – na to jest za wcześnie, ale na kontynentalny. Wyrównajmy poziomy, zapewnijmy bezkonfliktowy rozwój, zawrzyjmy wszelkie pakty i porozumienia, które pozwolą nam działać pokojowo i skutecznie, z pożytkiem dla wszystkich. To jest dla mnie definicja nowego patriotyzmu.
W wywiadzie udzielonym nam w 2001 roku, powiedział Pan, że elity zawiodły. Jaki ma Pan na tę sprawę pogląd obecnie?
W swoim czasie elity twierdziły, że na wszystko są gotowe odpowiedzi i rozwiązania. Miało być tak, że wywalczymy sobie wolność, a wtedy oni wyciągną z szuflad przygotowane wcześniej rozwiązania i zastosują w nowej rzeczywistości. Okazało się jednak, że wolność jest, a w szufladach nie było nic. Zero rozwiązań, zero planów. Każdy zaczął działać na własną rękę i dbać wyłącznie o własne interesy. Gdybym przypuszczał, że tak się to skończy – być może zastosowałbym inną taktykę. Wymusiłbym system prezydencki, pokierowałbym ich działaniami, zapędziłbym te wszystkie mózgi do roboty. Ale żyłem w demokracji i wierzyłem w mądrość narodu – oddałem władzę w ich ręce. Ufam jednak, że mimo ogromnych strat, mimo opóźnień – idziemy we właściwym kierunku.
Teraz Pan w demokrację nie wierzy?
Otóż nie! Mimo wszystkich moich klęsk, porażek – jestem za tym ustrojem. Efekty mojej działalności nie są takie, jak planowałem. Wybrałem jednak już dawno i stoję przy swoim wyborze. Tak to już jest: wszyscy uczymy się na własnych błędach.

Podpisanie tzw. gdańskich porozumień sierpniowych z delegacją rządową (wicepremier Mieczysław Jagielski) 31 sierpnia 1980 r. Wałęsa użył charakterystycznego wielkiego długopisu. Otwierało ono drogę do legalizacji „Solidarności”, pierwszej niezależnej od komunistów organizacji.
Więc co teraz powinny zrobić elity?
Przede wszystkim – poczuć, że są elitami. Zrozumieć swoją funkcję i zadania, jakie przed nimi stoją. Poprowadzić ludzi – każdy w swojej grupie zawodowej, pokierować nimi. Zrozumieć, że jeżeli masa ludzka jest głodna, nie ma pracy – to jest ich wina. Bo to na nich, na elitach, spoczywa odpowiedzialność.
Co w najbliższych latach czeka Polskę?
Ponabijamy sobie guzy. Grozi nam rewolucja, chyba, że naród się obudzi. Będą straty, będzie bolało, ale wyjdziemy z tego. Jest lepiej niż kiedyś, to na pewno.
Czy nie brakuje nam męża stanu, który wszystko to scali i będzie kontrolował?
Trzeba wybrać – czy stawiamy na system wodzowski, czy na demokrację, angażowanie się w losy państwa oraz pracowanie na jego sukces. Ale tu właśnie zaczyna się rola przewodnia elit.

Lech Wałęsa, jako przewodniczący Tymczasowego Komitetu Koordynacyjnego NSZZ Solidarność (na ramionach m.in. Tadeusza Mazowieckiego, przyszłego premiera) przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie po złożeniu wniosku o rejestrację Związku 24 września 1980 r.
Kto tak naprawdę obalił komunizm w Polsce?
Komunizm padł, bo był tak zwyczajnie i po prostu złym systemem. Wyczerpał wszystkie swoje możliwości. Nic nie działało tak jak powinno. Już nawet komuniści zrozumieli, że system nie pasuje do epoki która nastała. Większość nie wierzyła w możliwość zmian, więc uwikłana w system siedziała w nim cicho i nie robiła nic. Ludzie się zwyczajnie bali. A Ojciec Święty spowodował przypływ wiary. W Polsce i na świecie. On nam powiedział „Nie bójcie się”. Myśmy te słowa zamienili w działanie. W organizację, w związki. Można powiedzieć, że masy wykorzystały pomoc Bożą.
No, a jeżeli mielibyśmy głosować, kto spośród nas, ludzi, najbardziej przyczynił się do obalenia komunizmu, to sądzę, że 50 procent należy do naszego papieża Jana Pawła II, 30 procent to Lech Wałęsa i Solidarność.
Następne 10 procent ludzie tacy jak Ronald Reagan. Pozostałe 10 to Borys Jelcyn, ponieważ gdyby nie zadziałał wówczas, w sierpniu 1991 roku, kiedy miał miejsce pucz grupy Janajewa i bezpośrednio po nim, to cały ten proces mógłby się szybko skończyć.
Rozmawiali: Ania Rudnik i Andrzej Chołuj

Lech Wałęsa z Donaldem Trumpem, Floryda (USA), 2010 r. (zdjęcie ze zbiorów Lecha Wałęsy, Facebook).
Skomentuj
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.